Pierwsza jest taka: klientom rzeczywiście nie chce się mówić, że jest niezadowolony, po prostu wolą zmienić dostawcę. W przypadku naszej branży szkoleniowo-doradczej w MŚP, B2B oraz sprzedaży i marketingu, jest to bardzo trudne, ponieważ podmiotów, które robią to samo co my, jest po prostu bardzo mało. Nie rozwijasz się, nie czujesz, że stoją przed Tobą jakieś wyzwania. To wyraźny sygnał, że pora zmienić klientów, nawet kosztem tego, że na jakiś czas spadną Ci obroty. Musisz obrać inną strategię komunikacji marketingowej, by trafić z przekazem do tych klientów, których rzeczywiście chcesz obsługiwać. 6, 22 zł. TABLICA INFORMACYJNA PARKING DLA KLIENTÓW 20x33. 12,92 zł z dostawą. dostawa w środę. 20, 00 zł. Tabliczka Zakaz parkowania Teren prywatny 6,5x20cm. 28,99 zł z dostawą. dostawa za 10 – 11 dni. 80, 00 zł. "Niezaszczepionych nie obsługujemy" że warszawska restauracja Der Elefant od 1 października wpuści wyłącznie tych klientów, którzy są zaszczepieni przeciwko SARS-CoV-2, Okazało się, że również oni mieli problem z gośćmi wchodzącymi w strojach kąpielowych do restauracji – mówi Anna Golec-Mastroianni, prezes Sopockiej Organizacji Turystycznej. – Większość przedsiębiorców wywiesza w witrynach naklejki z hasłem „Nieubranych klientów nie obsługujemy”. 191 views, 1 likes, 3 loves, 1 comments, 3 shares, Facebook Watch Videos from Stowarzyszenie Obywatele Solidarnie w Akcji: 13 grudnia marszałek Kuchciński wyprasza z terenu sejmowego kolejnych . Tych klientów nie obsługujemy Zdarzyło się to sześć, może siedem lat temu, a więc już dosyć dawno. Dzisiaj takie przygody mi się już nie zdarzają, bo człowiek się starzeje. Szedłem przez Kraków ulicą Floriańską razem z jednym moim kumplem. Dla niepoznaki nazwę go w tym tekście Staszkiem, bo nie chcę go kompromitować. Dochodziła chyba pierwsza w nocy. O pierwszej w nocy przez Floriańską trudno się przedrzeć, bo ludzi jest wtedy więcej niż o pierwszej po południu. Szliśmy dosyć dziwnie, nasze poruszanie się przypominało zygzakowanie okrętu wojennego, albo tak zwane ruchy Browna. Na rogu ulicy św. Marka Staszek zatrzymał się. – Tomeek – wyjąkał. – Chodźże, wstąpimy do klubu. W dawnych czasach klub to było eleganckie miejsce, w którym dżentelmeni z bokobrodami sączyli sherry, palili cygara i dyskutowali o polityce i finansach. Dzisiaj klub to jest miejsce, z którego dobywają się stłumione dźwięki typu „dup, dup, dup”, gdzie jarzą się ultrafioletowe świetlówki i gdzie można wyrwać panienkę. – Ja tam mam dosyć – odparłem, usiłując utrzymać pozycję pionową. – Ja chcę do domu. – E, chodźże… – powtórzył Staszek. Podeszliśmy do wejścia. Przy wejściu stał Selekcjoner. Selekcjoner jest to wynalazek niemiecki z czasów drugiej wojny światowej. Decydował, kto pójdzie do gazu, a kto nadaje się do wykonywania prostych zajęć praktyczno-technicznych. Nasz Selekcjoner wyglądał tak, jak powinien wyglądać Selekcjoner, to znaczy miał prawie dwa metry wzrostu i składał się z masy mięśniowej i tłuszczowej. – Bardzo mi przykro, ale ja panów nie wpuszczę – oświadczył na nasz widok. – Dla… dlaczego? – wybełkotał Staszek. – Bo panowie jesteście nietrzeźwi. Nie wolno mi panów wpuścić. – No widzisz? – zwróciłem się do Staszka. – Pan ma rację. Rób co chcesz, ale ja idę na przystanek i wracam do domu. No i wróciłem. Przypomniała mi się ta drobna historia w związku z okropną lamentacją, którą na forum Unii Europejskiej podniósł niejaki Robert Biedroń. Biedroń to dosyć dziwna osoba. Jest zawodowym homoseksualistą i bycie homoseksualistą to jedyna rzecz, którą potrafi robić. W jego biogramie możemy przeczytać, że skończył studia politologiczne i bez powodzenia próbował napisać doktorat. Poza tym nigdy nie pracował. Od czasów studenckich zawsze działał, ale nie pracował. Działa do dziś Z tego działania niewiele wynika, ale działając można jakoś przeżyć – na pajdę czarnego chleba i kubek kawy zbożowej panu Biedroniowi na pewno nie zabraknie. Otóż występując publicznie na forum Parlamentu Europejskiego pan europoseł Biedroń (całą partię założył w tym celu, żeby dostać się do Brukseli, po czym, gdy mu się to udało, koleżanki i kolegów zostawił na lodzie), lamentował, że są w Polsce miejsca, do których nie ma on wstępu ze względu na swoją orientację seksualną. Selekcjoner go nie wpuści. Stoją przed różnymi knajpami uzbrojone bojówki jakiegoś ONR-u i sprawdzają, czy potencjalny klient aby na pewno jest hetero, a nie homo. Jak to sprawdzają, tego nie wiem. Może trzeba wypełniać przed wejściem jakieś testy, które sprawdza potem komisja egzaminacyjna? W każdym razie zapytany o konkrety, gdzie mianowicie – do jakich kawiarni, restauracji, sklepów – Biedroń nie jest wpuszczany, europoseł nie potrafił odpowiedzieć. Zaczął gorączkowo szukać w telefonie adresów, no i w końcu znalazł – a przynajmniej tak mu się wydawało, że znalazł – jeden adres w Krakowie. Taka knajpa przy ulicy Stolarskiej, gdzie jest przyczepiona naklejka „Stop dla ideologii LGBT”. Dla ideologii, nie dla pojedynczych ludzi. Nie wiem czy Biedroń kiedykolwiek był w moim mieście, ale w tej knajpie na pewno nie był, bo stężenie knajp na metr kwadratowy jest w Krakowie takie, że nawet ja wszystkich nie znam. To chyba Janusz Szpotański wymyślił powiedzenie o cierpieniu na pluszowym krzyżu. Pan Biedroń lubi sobie tak wygodnie cierpieć. Parafrazując Isaaka Bashewisa Singera – homofobia jest potrzebna aktywiście homoseksualnemu jak powietrze do oddychania. Jeżeli gdzieś jej nie ma, to on ją wymyśli. Tomasz Kowalczyk Chyba każdy zna scenę z filmu Barei " Co mi zrobisz jak mnie złapiesz". Tablica ze zdjęciami takich klientów powinna nadal wisieć w wielu firmach. Ja powieszę dzisiaj pierwsze tego typu zdjęcia na mojej tablicy... W grudniu 2010 zrobiłem zdjęcia restauracji w Rybniku dla firmy Apetito Biskup i Spółka. Była to druga sesja dla tej firmy. Pierwszą dokładnie tego samego typu zrobiłem wcześniej w Tychach. Miały to być niedrogie i dobre fotografie wnętrz restauracji samoobsługowej. Firma za zdjęcie zapłaciła i zleciła mi kolejne, jednocześnie negocjując długoterminową umowę na dalsze tego typu sesje. Jak to zwykle bywa, naciskali mnie bardzo na szybką obróbkę zdjęć. Wysłałem zdjęcia i na tym sprawa się skończyła. A w zasadzie zaczęła moja katorga związana z próbami uzyskania zapłaty za sesję. Dzwoniłem najpierw co kilka dni, potem już nawet codziennie do samego szefa. Oczywiście cały czas dostawałem obietnicę, że: przelew zaraz pójdzie, już poszedł, idzie na koniec tygodnia, sprawdzimy, dlaczego nie poszedł, pójdzie, jak wróci księgowa itd. Potem już w ogóle nikt nie odbierał telefonów. Na jakiś czas zapomniałem o całej sprawie, ale ostatnio z moim Księgowym omawiałem możliwości odzyskania pieniędzy lub przynajmniej podatków, jakie zdążyłem dawno już zapłacić od tej faktury. Gdyby kwota była na poziomie kilku lub kilkunastu tysięcy to jeszcze opłacałoby się przechodzić całą procedurę. Ale ponieważ moja faktura była mniejsza to uznałem, że czas, jaki musiałbym poświęcić na to, wykorzystam lepiej, robiąc nowe zdjęcia. Dodam jeszcze, że w międzyczasie poznałem inne firmy, którym Apetito też nie zapłaciło... Jeżeli chcecie zobaczyć, jakie moje zdjęcia firma wykorzystuje nielegalnie, to proszę Dzisiaj wysłałem do nich kolejny mail z wezwaniem do zapłaty....Etykiety: ni to ni owo Postanowiliśmy opisać sprawę, która na pierwszy rzut oka wydaje się sugerować, jak ogromnego postępu technologicznego dokonała Pani Burmistrz w trakcie bieżącej kadencji. Od pokrętnych tłumaczeń z początku kadencji dotyczących oszczerstw nt. radnej Joanny Micoty zamieszczanych na internetowym forum „Kuriera Porannego”, kiedy to na własnym przykładzie przekonała się, że autor obraźliwych wpisów nie zawsze musi pozostać anonimowy, przeszliśmy do sytuacji, w której administrator urzędowej strony jawi nam się co najmniej jako wizjoner. Jak bowiem inaczej zinterpretować fakt zamieszczenia tekstu, którego jeszcze się nie otrzymało? Z takim cudownym wydarzeniem mieliśmy do czynienia przy okazji sprawozdania z warsztatów patriotycznych, które organizowała radna Joanna Micota. Oto wiadomość z prośbą o opublikowanie informacji: A oto zamieszczone podsumowanie: Mail z prośbą o zamieszczenie sprawozdania z warsztatów został wysłany r. o godzinie 22:41, podczas gdy na stronie urzędu jako godzina opublikowania informacji figuruje 12:58, co bez pomocy sił nadprzyrodzonych raczej nie wydaje się wykonalne. Rozwiązanie zagadki jest prozaiczne – w dniu r. żadne sprawozdanie nie zostało zamieszczone, bo nikt przecież nie będzie dyktował Pani Burmistrz, co ma publikować na stronie, którą traktuje jak swoją własność. Gdy jednak na naszej stronie opisaliśmy tą kuriozalną sytuację a opis warsztatów (w oparciu o ten sam materiał, który został wysłany do Urzędu Miejskiego) zamieścił „Kurier Poranny” doszło do okazania aktu łaski i zapadła decyzja – niech ma. Ale oczywiście, żeby nie było za dobrze, bez zamieszczania zdjęć na których widać uczestników i absolutnie bez podawania nazwiska organizatorki. Tak więc, ocenzurowane sprawozdanie grubo po czasie znalazło się na stronie, jednak jak to często bywa, ktoś się nie postarał i manipulacja jest widoczna gołym okiem. Miało być tak pięknie, a wyszło jak zwykle… Ten temat poruszony został również na listopadowej sesji Rady Miejskiej w Łapach, podczas której radna Micota w punkcie omawiania współpracy gminy z organizacjami pozarządowymi opowiedziała, bazując na swoich doświadczeniach jak ta współpraca faktycznie wygląda. Przytoczyła również przykład zamieszczania zaproszenia na organizowane dla wszystkich mieszkańców szkolenie dotyczące dostępu do informacji publicznej prowadzone przez sieć obywatelską „Watchdog Polska”. Pani Burmistrz i adwokaci ekipy rządzącej S. Maciejewski na zmianę z P. Pułkośnikiem zapewniali o zamieszczonych materiałach Fundacji. Dziś ponawiamy pytanie do trenera P. Pułkośnika zadane podczas sesji – czym różnią się dzieci trenujące judo w UKS „Narew” od dzieci uczestniczących w warsztatach patriotycznych organizowanych przez Fundację radnej Micoty „Kropla drąży skałę”, że ich zdjęcia decyzją Pani Burmistrz nie przeszły weryfikacji i czy chciałby, żeby zamieszczane na urzędowej stronie informacje o prowadzonej przez niego działalności, zamiast tak: wyglądały tak: Choć na utrzymanie strony Urzędu Miejskiego w Łapach czy też „Gazety Łapskiej” łożą wszyscy łapscy podatnicy, ich łamy dostępne są tylko dla wybranych. To, w jaki sposób nasza obecność w życiu publicznym jest marginalizowana i jak bardzo zależy na tym Pani Burmistrz i jej gromadce tylko umacnia nas w przekonaniu, że wysiłek jaki poświęcamy na wykonywanie mandatu radnego nie idzie na marne. Widząc nieudolne zabiegi, mające na celu ograniczenie wszelkich informacji na nasz temat wiemy, że podążamy we właściwym kierunku. Od kilku dni mamy rok 2018, w którym wyborcy będą mieli okazję ocenić swoich przedstawicieli. Pomimo, że ekipa rządząca robi co może, żeby prawda o jej poczynaniach nie ujrzała światła dziennego, my nadal zamierzamy robić swoje i mówić, jak jest. Alkohol piją wszyscy, ale nie każdy zna w tym piciu umiar. Dawniej ci, którzy nie panowali na ilością wypijanych trunków, nieprzytomni - najczęściej pod eskortą policji - trafili na izbę wytrzeźwień. Tam dochodzili do siebie, a wychodząc, dostawali rachunek. Często wysoki. CZYTAJ KOMENTOWANY TEKSTLikwidując izby wytrzeźwień, nie dość, że nie rozwiązano problemu pijaństwa, to jeszcze dołożono pracy ratownikom medycznym i lekarzom na szpitalnych oddziałach ratunkowych. Wyjazdy karetek do pijaków są przecież czasochłonne i kosztowne. Ciekawe, kiedy zaczniemy wystawiać rachunki, za to że pogotowie zamiast jechać do wypadku, niańczy pijaka w parku? Pomysł rodem z komedii Barei zastosował właściciel supermarketu w Zambrowie (Podlaskie). Na specjalnej tablicy w sklepie wiesza zdjęcia osób przyłapanych na kradzieży. Nad zdjęciami widnieje napis, że tym osobom "nie wolno przychodzić do sklepu". Właściciel sklepu, Eugeniusz Kaczyński, jest również autorem innego głośnego pomysłu na walkę z plagą kradzieży. Przed dwoma laty ustawił przed nim dyby i dużą metalową klatkę, w której chciał zamykać złodziei. Klatka stoi do dziś, a obok niej druga, nowa klatka z napisami "Tylko dla złodzieja" oraz "Nie wyciągaj ręki po cudze", w której do czasu przybycia policji przesiedziało już kilka osób. "Mechanizm jest prosty. Jeśli ktoś zostanie przyłapany na kradzieży ma dwa wyjścia - albo wezwanie przez nas policji albo zgoda na wywieszenie zdjęcia w ramach kary, niepowiadomienie policji i zakaz ponownego przychodzenia do sklepu. Ludzie zgadzają się na wieszanie ich zdjęć i nie chcą policji" - tłumaczy właściciel sklepu Eugeniusz Kaczyński. Pomysł, jak twierdzi, jest bardzo skuteczny. Złodzieje sami omijają jego sklep. Tablica funkcjonuje od roku. em, pap

tych klientów nie obsługujemy tablica